środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 1


-Jeszcze truskaweczki!-zaśmiała się Liss
Spojrzałam na jej roześmiane, brązowe oczka i krzywe ząbki. Była śliczną pięciolatką, która lubiła pomagać mi w kuchni. W tym domu to nie moja mama gotowała tylko ja. Ona nie miała na to czasu. Wiecznie była zajęta.
Dziś udało jej się znaleźć wolny wieczór na rocznicowe wyjście do kina z tatą. Mieli wrócić, a potem zapewne iść do sypialnie „spać”. Miałam nadzieję, że nie będę miała więcej rodzeństwa. Jak tylko Liss przyszła na świat była wpieklona. Po roku jednak pokochałam ją nad życie.
Spojrzałam na zegarek i się trochę zdziwiłam. Było po dziesiątej więc już powinni być. Usłyszałam dzwonek do drzwi i odetchnęłam. Posłałam małą do łóżka, a sama poszłam otworzyć rodzicom drzwi. Jednak nie zastałam ich tam. Za progiem stało dwóch mężczyzn. Jeden stary z siwymi włosami i bardzo niziutki, a drugi wysoki z czekoladowymi oczami i  umięśnionym ciałem.
-Czy to dom państwa Kruncher`ów? Pani jest z rodziny? – Spytał starszy, chyba szef młodszego. Pokiwałam głową ledwo zauważalnie. – Pani Elisabeth i pan Tomas mieli wypadek. Zderzyli się z tirem, a potem stuknął w nich samochód. Nikt z uczestników wypadku nie przeżył.
Ostatnim co zapamiętałam to to, że młodszy z nich uchronił mnie od uderzenia tyłem głowy w komodę stojącą za mną.
**************************************************
Obudziłam się na kanapie. Był środek nocy, a na fotelu obok ktoś siedział. Wstałam, a osoba natychmiast się podniosła. Zapaliłam małą lampkę, żeby nie obudzić Liss. Spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie tak pięknymi oczami, że nie mogłam oderwać wzroku.
-Może herbaty?- Spytałam cichutko. Nie wiem czy mnie usłyszał, bo nigdy nie należałam do śmiałych osób więc nie rozmawiałam z nikim poza moją przyjaciółką. Powtórzyłam głośniej pytanie, a on odparł:
-Może ja to zrobię? - I nie czekając wstał i pokierował się do kuchni zapalając tam tak duże światło, że czmychnęłam zamknąć drzwi do pokoju mojej siostry uprzednio sprawdzając czy śpi. – Zasnęła zaraz po wyjściu oficera Smith`a. Zaoferowałem się do opieki nad tobą i…-urwał jakby nie bardzo chcąc kończyć to zdanie. Po chwili ciszy dodał jednak –I odstawieniu dziecka do dziesiątej do miejscowego Pogotowia Opiekuńczego. Ja… Przepraszam. - Przeraziłam się. Nie chciałam zostawać sama. Miałam skończone osiemnaście lat więc nikogo już nie interesowałam.  – Mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Ellie - przedstawiłam się i starłam samotną łzę lecącą po moim policzku. Nie chciałam rozklejać się przy tym chłopaku. Nie będę. Dam radę. I właśnie w tym momencie z oczu poleciała kolejna łza. I jeszcze jedna. A za chwilę nie mogłam już powstrzymać całego potoku.
 Usiadłam na krześle przy nadal zastawionym stole. Nagle poczułam jak silne ramiona chłopaka mnie obejmują i mocno przytulają. Siedziałabym i płakała aż do końca dnia, gdyby nie tupot drobnych, bosych stóp wędrujących w naszą stroną i zatrzymujących się przy blacie kuchennym.
-El? – usłyszałam dziecięcy głosik, ale nie mogłam zareagować. Byłam zbyt wyczerpana tą sytuacją więc poszłam do sypialni rodziców całkiem ignorując wszystko w koło i położyłam się na wielkim łóżku z miękką pościelą i usnęłam.